Nie zagubić siebie

Nowy produkt

– poezja/proza (14,8/21, oprawa miękka – mat, wersja klejona, s. 102, zdjęcie na okładce: Justyna Wodecka, opracowanie, skład, projekt okładki: Krystyna Wajda, druk: PRINT GROUP Sp. z o.o. Szczecin, wydawnictwo: KryWaj Krystyna Wajda, Koszalin 2020, ISBN 9788366638501)

Więcej szczegółów

25,00 zł

Opis

Ilość stron 102
Format 14,8/21
Rodzaj oprawy miękka

Więcej informacji

„Nie zagubić siebie” – to zbiór najnowszych wierszy oraz opowiadania – listy z Podlasia – Jolanty Klimek (Bąk), autorki mieszkającej w Czeladzi. Książka składa się z dwóch rozdziałów: Myśli ubrane w wiersze, Listy z Podlasia zamiast smsów. Pierwszy z nich zawiera między innymi wiersze inspiracją do napisania których były konkretne obrazy, co jest wyraźnie zaznaczone przy danych tytułach. Autorka twierdzi, że nie potrafi się oprzeć, nie potrafi nie ubrać w słowa piękna na które natrafia. To wychodzi z niej spontanicznie, jest weną, która zjawia się niezapowiedzianie i nie odpuszcza. Drugi rozdział to nieco innowacyjny pomysł – dziesięć listów pisanych w formie smsów, krótkich wiadomości, które w efekcie tworzą czytelny obraz całości, pięknej całości godnej polecenia. W tej całości są nie tylko uczucia, ale są opisy pięknych miejsc, zwyczajów, tradycji. Autorka w swoich listach pokazuje swoją miłość do podróży, do odkrywania nowego. A tak o swojej pasji tworzenia pisze w słowie wstępnym:

"Czym dla mnie jest poezja? Jeśli moja, to możliwością wypowiedzenia wszystkiego, co czuję. Jeśli innych, to odkrywaniem ich spojrzenia na świat i życie. Jest zawsze tyle fascynujących wierszy, tylu autorów, i dawnych, i współczesnych. Można zachłysnąć się ich wersami, często jestem nimi oczarowana. Wprowadzają mnie w dawny świat, i ten zwykły, i baśniowy. Ten romantyczny i ten bardzo realistyczny.
Poezja jest dla mnie, mówiąc tak mało poetycko, odskocznią od moich problemów i zmartwień. Prowadzi mnie do łąk, wsi, zapachów, do piania kogutów o poranku, do pierwszych promieni słońca. Śpiewa ze mną, gdy stoję na schodach mojej chaty. Zagląda pod okap nad piecem, gdzie wiszą zboża i huśtają się moje aniołki, które zbieram. Poezja daje mi odpoczynek, ale przede wszystkim daje mi wolność w wypowiadaniu moich myśli. Ona jedna słucha mnie bezwarunkowo, zna moje bajania i nie złości się na mnie. Pozwala mi wierzyć w dobroć ludzką, kochać przyrodę i zwierzęta. Jest we mnie od dziecka i za to ją kocham."

Miasto
(do obrazu Jarosława Englera)

w drugim rzędzie
a może nie bo mam klaustrofobię
niech będzie w pierwszym
widzisz
tam w lewo
na parterze zamieszkało moje szczęście
środkowe okno
jeszcze o poranku zamknięte
ale już czeka na uśmiech słońca
już za chwilę
niedługą
wybiegnie na ulicę pełną zachwyconych ludzi
idą powoli z uśmiechem na twarzy
idą
nucą
może tylko ja to słyszę
ale słyszę
nie to nie złudzenie
jeszcze są tacy
szczęściem nasyceni
może nie tylko ze spuszczonym wzrokiem
przybitym do płyt chodnika
już za chwilę
tylko kogut zapieje
otworzę okiennice na oścież
i wybiegnę po mój nowy słoneczny dzień


List 9 (fragment)

… Ktoś kiedyś powiedział: „podłość ludzka nie zna granic”. Prawda.
My w miastach zakładamy łąki kwietne dla ratowania pszczół, inni niszczą.
Przecież one są i nam potrzebne.
No i tak, wymodliłam się, nawdychałam zapachów ziół, kupiłam kilka torebek do domu.
Nawet takie na uspokojenie, jak mnie będziesz denerwował.
No wiem, wiem, że jesteś niespotykanie spokojnym człowiekiem.
Nie przeczę.
Inaczej przecież bym z Tobą nie była.
Teraz, Kochanie, będę wracała do samochodu.
Tak, to też wiem, będę uważała na siebie, już tak się o mnie nie martw.
Jestem już dużą dziewczynką.
W drogę, kierunek Narewka.
Pewnie już tam babcia Jadzia i Jagódka mnie wypatrują.
Asfalt, chodniki, cywilizacja czyli Narewka wita.
No, co się śmiejesz, pamiętasz „Krainę otwartych okiennic”, tam chodnika ani asfaltu nie zobaczysz.
Tylko ja i tak najbardziej lubię te wsie z piaszczystymi drogami z brukiem.
Ok, wygrałeś, samochody nie lubią.
Domy tu tak samo stoją w szeregu jak tam w Soce u Michasi.
Po obu stronach ulicy, różni je tylko to, że mniej tych ozdobnych okiennic.
No ale nie wszystkie wsie muszą być takie same.
Ważne, że wszystkie moje przyjaciółki są życzliwe i dobre.
Ciemnobrązowy dom babci Jadzi z drewnianym płotkiem wita otwartą furtką.
W drzwiach moja kochana babcia Jadzia, no wiem, że nie moja rodzona, ale Jagódka już dawno się podzieliła Nią ze mną.
Teraz i ja wołam: „Dzień dobry, babciu!” :), całuję ją mocno, a jej spracowane dłonie przytulają moją głowę.
Uwielbiam babcię Jadzię i kolorowe chusty, w kwiaty na jej głowie.
No i te zapaski haftowane w motywy kwiatowe.
Ma już 96 lat, ale jest jeszcze żwawa, taka pogodna :) Mogłabym ją namalować, mała, taka delikatna z rumieńcami na twarzy.
Jagódka się zawsze śmieje, że babcia pewnie maluje te lica burakiem.
Oj, ta Jagódka…