Kiedy nie widzę szybu...

Nowy produkt

– poezja/proza (14,8/21 oprawa twarda – połysk., 76 s., wersja szyta, grafika – Anna Liwia Strutyńska (AneeDoveART), opracowanie, skład, projekt okładki – Krystyna Wajda, druk – PRINT GROUP Sp. z o. o. Szczecin, wydawnictwo KryWaj Krystyna Wajda, Koszalin 2019, ISBN 9788366188136)

Więcej szczegółów

28,00 zł

Opis

Ilość stron 76
Format 14,8/21
Rodzaj oprawy twarda

Więcej informacji

„Kiedy nie widzę szybu..." – najnowsza książka Heleny Trzcionki-Kryściak (pseudonim: Malwina Lena Maria), autorki z Katowic. Pozycja w twardej oprawie, upiększona kolorowymi grafikami Anny Liwii Strutyńskiej. Całość podzielona jest na dwa rozdziały: „Śląsk mój", „Przemijamy". Wiersze, które zapełniają większą ilość stron książki przeplatane są tekstami pisanymi prozą. Słowo wstępne napisała autorka, posłowie do książki Danuta Zofia Buks. W swoich strofach autorka w sposób niezwykły pokazuje i podkreśla miłość do ziemi, która jest jej szczególnie bliska. Odsłania jej tajniki, zwyczaje, wybiórczo posługuje się przy tym śląską gwarą.


      Kiedy nie widzę szybu, to wiem, że nie jestem w domu - fragment

     Pokochać miejsce, w którym się urodziło. To zasługa miejsca? Czy wpajana miłość? Miłość to coś nieobliczalnego. Coś, na co nie masz wpływu. Sama zwija nitki, by w  formie kłębka osiąść na dnie wnętrza... serca – duszy. Mości się, pozwala delektować. Głębiej oddychać. Relaksować oczy. Myślom wskakiwać na usta...
     - Tak, to jest to!
     - Tak, tutaj mój dom, moje miejsce... mój Raj.
     Ta ziemia daje w zamian siebie. Ogołocona, rabowana. Tak wiele dając, nie dostała należnej zapłaty. Jak niejeden rodzic. Nie dostała szacunku od tak wielu, których wykarmiła.
     Urodziłam się w Katowicach. W sercu Śląska. Moje dzieciństwo nie miało kolorów tęczy, jak dzisiaj dzieciaki. Granat, czerń, bordo to dominujące kolory. Pragmatyzm. Pył węgla niósł wszędzie. Wplatał się w ubrania, ciała.
W duszę. Kochaliśmy to! Biel była kolorem odświętnym. Biała koszula ojca, biała suknia ślubna, biały kołnierzyk mundurka szkolnego i biała sukienka komunijna.
     Ale i wówczas śnieg był bielszy. Koncentratem bieli ludzi. Ludzi rzetelnych, pracowitych, z zasadami. Starczało im niewiele. Rodzina i  zabezpieczenie jej bytu. Pracowali ciężko, ale potrafili się cieszyć życiem. Tak po prostu. Szczerze śmiać się. A słowa: Szczęść Boże! były na ustach od świtu do nocy…


Kropla drąży

jedwabne szaty obietnic
wchłaniają
śląskie łzy

same spłuczą czarny kurz
zmyją
pot kopalń i hut

nie posiadają cech dziecka
gdzie prezent
pocieszeniem
a zmamieniem  kolorowy neon

są lekkie jak lit a twarde jak diament

jedwabne szaty obietnic
porwą się pod ciężarem odpowiedzialności

nie pozostawia się w ziemi jeszcze bijącego serca